Forum BROTHERHOOD OF STEEL Strona Główna BROTHERHOOD OF STEEL
Witamy na forum sojuszu BoS
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Historyjka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BROTHERHOOD OF STEEL Strona Główna -> Zagródka spamerska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 1:15, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 12:04, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 12:07, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 12:15, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 13:40, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 16:03, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 16:32, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 17:14, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 18:18, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 19:55, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie... u naszego największego...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 20:00, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie... u naszego największego...wroga, będącego zarazem...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 21:41, 13 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie... u naszego największego...wroga, będącego zarazem...jego wiernym kochankiem...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Sob 0:00, 14 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie... u naszego największego...wroga, będącego zarazem...jego wiernym kochankiem...jak i jego...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Sob 0:57, 14 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie... u naszego największego...wroga, będącego zarazem...jego wiernym kochankiem...jak i jego...najbardziej zaufanym eunuchem...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Sob 15:39, 14 Sty 2006    Temat postu:

Dawno dawno temu...srały muchy pod...stol ktory byl...w zlym stanie... a zadne dranie...nie chcialy sprzatnac... martwego demka bez...swojej wielkiej floty...której dorobił się... dzieki swym oszustwom...o ktorych wiedział...kazdy oprocz Nemesisow, skoumpowanych jak MrCHAOS...i lizacym dupy jak Deszcz Nemezis...Ale deszcz wsiakl jak wsiąkło NERD...a Nerd bylo...zgromione i ułaskawione...i skonczyla sie...wieczorynka o gargulcach...ktora byla strasznie...ważna w interpretacji...dziwczyn w bikini...z długimi nogami...i cudownymi ustami...ktore z gargulcami...tworzyły nowe pokolenie... i tak oto... narodził się nowy...poczatek konca zycia...o którym śpiewały...osły znad nilu...ale im to...pochlebiało, jako że...byli niezmiernie pijani...cytrynowa zrobiona przez...pijanych studentów ktorzy...wyskoczyli na miasto...w czarnej "beemwicy" z... dziura w silniku... zaklejoną gumą do...oddwania plynu o... goracym smietankowym smaku...miekkim jak aksamit...lsniacym jak zloto...toz za zakretem...zaskoczyl ich DESZCZ...który był bardzo.. rzesisty ale Parasolka... była dziurawa no więc..spadlo z nieba...5 kilo śniegu...i polamalo parasolke...która była zrobiona... z krowiego placka...ktory rozupuszczal sie... w wodzie sodowej...bardzo dobrej zreszta... i w dodatku drogiej...jak pozłacane kalosze...noszone przez starszego...zsiwiałego rybaka sródlądowego...ktorego przyrodzenie zwisalo... owijając jak onuce...wokoł jego kolana...niczym wąż boa...ktory lubi ssac...zgniłe różowe skarpetki...należące do grubej Helgi...która osiąga rozmiary...dawno zatopionego Tytanika...bez Di Carpio... i Kate Winslate ,którzy...,.nie uprawiali... praktycznie od godziny....świeżo skopanej grządki...wójka Kazia... który "maryśke" swą....bardzo lubił i ... czesto ja podlewal...stężonym kwasem z...wyciągu z aloesu.... który także dobrze....dziala na cere...piękną i gładką...jak papier ścierny...niszczony nieheblowaną deską...która zawsze była...jest i będzie...wielką starą beczką...z kiszonymi śledziami...polaną starą gorzką...zgniłą śłedzioną żbika...zamrożoną dawno temu...przez strażaka Stanisława...z grubą żoną...która go zdradzała...nałogowo dająć się... wydoic do cna... tracąc raptem wszystkie...pryszcze z twarzy...i myśląc o...niezapłaconych rachunkach...za zurzyte prezerwatywy...i bardzo stary...mokry smierdzacy podkoszulek...ktory kochala jak...by miala zaraz...upasc i powiedziec...Ah WEZ MNEI!!...bestio moja nienasycona...(Wormsy Rozgadaly sie)...Wyjmij Parowke na...cieple prazace gorace...niczym rozpalona nastolatka...szukająca doznań...na patelni z...rozpalonym gorącym tłuszczykiem...ktory mozna zlizac...zaraz po ostygnięciu...i smakowalo jak...wielka stara mientówka...sprowadzalo sie to... najprostrzej i nudnej...robotki zwanej...<seksik>... w czasie którego...dom nie wytrzymał...i stanął w...ogniu rozkoszy...ktory spopielił wszystkich...podglądających zza ściany...pieprzonych nachalnych zboczeńców...nalogowo gwałcących koty...które darły pazurami...rozgrzaną do czerwoności...ale szybko stygnaca...lepką masę plastyczną...kolorem podobna do...przeżutej gumy do żucia...żutej przez pewną...Miła i piekna...tłustą starą żabkę...mającą 7 głów...i zionącej azotem...ósmej głowy nie....pokazala bo sama...sobie tylek lizala...krecac dziarsko ogonem...ktorym gwalcila sie...noc i dzien...i nie tylko...i jeszce wiecej... dluzszego i wiekszego...wręcz ogromnego potwora...Ktory lubil jesc...tony nieświeżych szprotek...i zgniłych jaj...tymczasem w gorach... na zielonej łączce...siedziała wielka szynka...ktora zajadala schaboszczaki...ale one byly...zbyt mocno przyrumienione...i tylko troszke...śmierdziały starym jajem...ale dalo sie...po zatkaniu nosa...ruszyc to kijem...tańcząc taniec odwagi...i jodlujac wnieboglosy...nad wielkim urwiskiem...powodujac ogromna lawine...przez którą zgineło...stado pędzących bizonów...które miały fioła...na punkcie skakania... przez starego kozła....prosto w czeluscie... czyli brudne łapska...niemytego tlustego olbrzyma...bardzo śmierdzącego zgniłymi...jajami i potem...z "kocurem" w nosie... , reka w dupie... u naszego największego...wroga, będącego zarazem...jego wiernym kochankiem...jak i jego...najbardziej zaufanym eunuchem...oraz jego wiernym sługą...
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BROTHERHOOD OF STEEL Strona Główna -> Zagródka spamerska Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
Strona 13 z 14

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin